Developed in conjunction with Ext-Joom.com

Endo 2 - Audio-Video 1/2012

av-1-2012Gdański producent, po latach prób i eksperymentów, wprowadził w końcu nową wersję swojego droższego wzmacniacza. Endo 2 - to początek zupełnie nowej serii. Sprawdzamy, jako pierwsi, ile jest wart. Gdański Baltlab, czyli Balanced Technology Laboratory, zasłynął w latach 90. wzmacniaczem Epoca Iv. 3. Ta zbalansowana w części końcowej, pracująca w klasie A, stosunkowo niedroga konstrukcja dotrwała niemal w niezmienionej formie do dziś - ofero-wana nadal pod nazwą Epoca 2. Równolegle do modelu Epoca 2 dołączyła większa Epoca 3, także wciąż produkowana. Endo 2 tworzy początek nowej i droższej serii, w której zajmuje środkową pozycję. W drugim kwartale bieżącego roku ma do niej dołączyć nieco mniejszy i tańszy Endo 1, wypełniający powstałą w tym momencie lukę pomiędzy Endo 2 i Epoca 3.W Endo 1 zostaną wykorzystane rozwiązania techniczne zastosowane w Endo 2, ale w mniejszej skali. W połowie roku ofertę uzupełni duża końcówka mocy Endo 3 - flagowiec marki.

Budowa
Endo 2 to całkiem spora konstrukcja o wysokości 17 cm i znaczniej głębokości przekraczającej 40 cm. Jest większy niż przedstawiciele serii Epoca. Obudowę wykonano ze stalowej blachy, która tworzy główną ramę. Czarny front (wersje srebrne będą dostępne później) jest aluminiowy i ma grubość 10 mm, natomiast boki to zintegrowane radiatory, które podczas pracy nagrzewają się mocno, bo do ok. 55°C, co jest efektem dużego prądu podkładu („częściowa" klasa A). Tranzystory końcowe to bipolarne Sankeny A2223/C6145A - po 4 pary na kanał. Endo 2 jest wzmacniaczem dual-mono, gdzie całkowicie rozdzielono kanały końcówek mocy, a one same są układami symetrycznymi. Przymocowane do radiatorów, zostały zblokowane z kondensatorami, będącymi elementem zasilacza. Takie umiejscowienie jest korzystne ze względu na krótszą drogę impulsów prądowych biegnących z kondensatorów do tranzystorów. Zastosowano tu po dwie sztuki na kanał elektrolitów Jamicon o pojemności po 22000 pF, na napięcie 50 V i odpornych na pracę w temperaturze do 105°C. Wspomagane są dodatkowo mniejszymi kondensatorami 4700 pF - dwoma na kanał. Sygnał wejściowy trafia na układ regulacji głośności MAS6116 połączony ze wzmacniaczem operacyjnym LM4562, która to konfiguracja umożliwia analogową regulację głośności w bardzo dużym zakresie napięć +/- 18 V. Tor wzmocnienia napięciowego zrealizowano tak samo jak prądowego - w koncepcji dual-mono, rozdzielając całkowicie kanały przedwzmacniacza oraz umieszczając je w pobliżu końcówek mocy, po przeciwległych stronach obudowy. Rozdzielony układ realizuje wzmocnienie napięciowe zbalansowanego sygnału wejściowego. Każda z dwóch płytek ma swój własny radiator w postaci aluminiowej płyty, która jest jednocześnie ekranem oddzielającym ją od płytki wzmacniacza końcowego. Główne zasilanie wzmacniacza Endo, również w koncepcji dual-mono, tworzą dwa nieekranowane transformatory toroidalne o mocy po 350 VA, produkcji Poltrafo. Dla układów sterujących zarezerwowano dodatkowy oddzielny transformator EI. Wzmacniacz nie ma globalnej pętli ujemnego sprzężenia zwrotnego. We wnętrzu zadbano o detale. Cały układ jest logicznie i przestrzennie rozmieszczony, montaż sprawia wrażenie profesjonalnego, właściwego dużym firmom z długoletnim doświadczeniem w audio. Endo 2 nie wymaga specjalnego komentarza od strony funkcjonalnej, prócz sposobu regulacji głośności, którą można wykonywać za pomocą swobodnie kręcącej się gałki lub dołączonego pilota marki Thomson, wyglądającego może i śmiesznie, ale wygodnego. Położenie wirtualnego potencjometru wskazują diody zapalające się na czerwono wokół gałki. Jest ich 16, ale kroków regulacji - znacznie więcej. Średnio, na zaświecenie jednej diody przypada około 4 kroków, ale w przypadku pierwszej z nich - aż 32. Diody świecą się po kolei, przy czym te, które zapalają się wcześniej, nie gasną. Każda z nich może świecić na dwóch poziomach jasności, co daje pośrednie stopnie skali. Udogodnieniem dla wygodnickich jest możliwość włączania i wyłączania wzmacniacza za pomocą pilota i takiż sposób wyboru źródeł.

Brzmienie
Kiedy prześladuje pech i nieprzyjemne zdarzenia mają miejsce jedno po drugim, mówi się o czarnej serii. Ze wzmacniaczami testowanymi ostatnio w „Audio-Video", tymi z przedziału cenowego 10-20 tys. zł, jest zgoła inaczej - trafiamy ostatnio na same udane konstrukcje, w przypadku których jedynym dylematem jest: przyznać rekomendację czy wybór redakcji. Baltlab też się wpisuje w tę udana serię. Po Heglu HA200 i Stello Ai5oo - to kolejny model wart uwagi, który, na szczęście, brzmi inaczej niż pozostałe, a więc pozwala na wybór. Brzmienie Baltlaba nie jest łatwe do opisania, gdyż - zgodnie z tradycją firmy - urządzenia są w dużej mierze pozbawione cech własnych i przezroczyste na podawany sygnał. Właśnie ten brak cech własnych można uznać za charakterystyczny. Mam tu na myśli głównie barwę - niemal doskonale neutralną, bez słodzenia i bez ochłodzenia, z rzetelnym, dokładnym oddaniem krawędzi oraz równym pasmem, co wespół pozwala na dość realistyczne oddanie wybrzmień różnorakich instrumentów czy głosów. Barwa jest przy tym bardzo szlachetna i na tyle mocno zróżnicowana, że zależy niemal wyłącznie od podanego sygnału. Baltlab jest dość wrażliwy na to, co się mu serwuje, nie zadowala się byle czym i raczej nie stara się maskować wad nagrań i upiększać rzeczywistości. Brzmienie jest więc zarówno rześkie, świeże i rozdzielcze, jaki przytłumione, a nawet osuszone. Świadczy to o sporych możliwościach urządzenia. Jeśli trafimy na wysokiej jakości materiał, Baltlab się odwdzięczy. Jest to zasługa wysokiej rozdzielczości, jaką dysponuje Endo 2. W porównaniu z testowanym miesiąc wcześniej Stello, barwy Baltlaba są bardziej realistyczne, nie ma on tendencji do upiększania i ocieplania. W konsekwencji płyty, które potrafiły zachwycić na koreańskim wzmacniaczu, na Baltlabie nie brzmią już tak atrakcyjnie, za to te najlepsze odkrywają niuanse, które Stello zbagatelizował. Pod względem neutralności i rozdzielczości Baltlab może konkurować z droższym od siebie, doskonale ocenionym dwa miesiące temu, norweskim wzmacniaczem Hegel H200.
Niezwykle mocnym punktem programu i jednocześnie drugą cechą charakterystyczną Endo 2 jest przestrzeń. Projekcja odbywa się z głęboką perspektywą i z jednoczesnym mocnym odchodzeniem na boki. Scena jest bardzo duża. Poszczególne źródła, w tym te ze środka sceny, są mocno i precyzyjnie osadzone. Występuje wrażenie ogniskowania typowe dla bardzo drogich wzmacniaczy. Generalnie, przestrzeń w wydaniu Baltlaba można spokojnie porównać z tą ze wzmacniaczy za 20-30 tys. zł, i nikt się nie zorientuje, że czegoś brakuje. Nieco gorzej jest z niższym zakresem pasma. Bas ma nieco poluzowany charakter i trochę ograniczoną siłę ataku. Z moimi kolumnami Equilibrium Atmosphere, które same z siebie grają na basie szybko i wartko, dało się jeszcze wykrzesać jako taką zwartość, jednak i na nich było słychać, że do ideału jeszcze daleko. Rozmawiałem na ten temat z konstruktorem Ryszardem Kozłowskim i dowiedziałem się, że taka charakterystyka nie jest przypadkowa. Zależało mu przede wszystkim na uzyskaniu bardzo dobrej przestrzeni oraz barwy, które osiągnięto m.in. dzięki brakowi sprzężenia zwrotnego. To skutkuje relatywnie małym współczynnikiem tłumienia, odpowiedzialnego za kontrolę membran głośników, co jest wynikiem stosunkowo wysokiej rezystancji wyjściowej. W Endo wynosi ona 0,2 oma, więc w przypadku 8-omowych kolumn (moje są 4-omowe) otrzymujemy współczynnik tłumienia o wartości 40. To niewiele na tle tranzystorowej konkurencji, ale i tak sporo jak na wzmacniacz bez sprzężenia zwrotnego. Gdyby zamiast tranzystorów bipolarnych użyto mosfety, byłoby jeszcze gorzej. Parametry basu wpływają na subiektywne postrzeganie dynamiki a także na obiektywną makrodynamikę - w tej konkurencji, w tej cenie znajdą się lepsze wzmacniacze. Wspomniane wcześniej i kosztujące o 5oo zł więcej Stello, to jeden z przykładów, natomiast Hegel H200 jest już całkowicie poza zasięgiem. Obawiam się, że z dużymi, niskoimpedancyjnymi kolumnami, które w dodatku mają z natury poluzowany bas, efekt może być nie do końca zadowalający. Niemniej bas nie jest jednak jednostajny, lecz potrafi w miarę różnicować barwę. W dodatku jest zdolny zejść całkiem nisko i nawet zaskoczyć obfitością w najniższej oktawie, która jednak pojawia się w muzyce bardzo rzadko. Ogólnie bas jest dozowany raczej oszczędnie, co akurat pozwala zamaskować jego niedoskonałości.

Naszym zdaniem Baltlab ma kilka cech wybijających się ponad jakość, której oczekujemy od takiego urządzenia za 11 tysięcy złotych. To przestrzeń i rzetelne, realistyczne barwy. Do pełni szczęścia brakuje jednak lepszego basu, bo to on ostatecznie psuje efekt i obniża ostateczną ocenę. W wyniku tego wzmacniacz o wyśmienitych osiągach w zakresie wysoko-średniotonowym nie jest produktem w pełni uniwersalnym. Endo 2 jest adresowany do osób o bardzo wyrafinowanym guście muzycznym, lubiących wsłuchiwać się w muzyczne niuanse gry na naturalnych instrumentach i śledzić ich rozmieszczenie w przestrzeni. Natomiast ci, którzy chcieliby rozkręcić Baltlabem imprezę, mogą się trochę rozczarować. Tym pierwszym gorąco polecam posłuchanie tego wzmacniacza i własną ocenę. Jest duża szansa, że będzie to strzał w dziesiątkę. Natomiast ogólnie, z uwagi na nieco ograniczoną uniwersalność, przyznana rekomendacja jest warunkowa. Na pocieszenie pozostaje fakt, że większy Endo 3 ma łączyć dobry bas z cechami wyróżniającymi Endo 2, dzięki czemu będzie już w pełni uniwersalny.
Marek Lacki, AUDIO VIDEO, 1/2012

Dystrybutor: Baltlab
Cena: 11000 zł
KATEGORIA SPRZĘTU: A

Sprzęt towarzyszący:
• Pokój odsłuchowy: 16 m2, o regularnych kształtach, kolumny ustawione asymetrycznie na dłuższej ścianie, odsunięte od niej o 1,2 m
• Kolumny: Equilibrium Atmosphere 2012
• Odtwarzacz: Audionet ART G3
• Tuner cyfrowy: Vectra HDDR 5810CD, połączony z przetwornikiem w Audionet ART G3 kablem optycznym
• Kable głośnikowe: Equilibrium Equilight
• Interkonekt: Equilibrium Turbine
• Kable zasilające: Enerr Holograph, Furutech FP-314Ag
• Wzmacniacze odniesienia: Stello Ai500, Struss Chopin MKIV

Wykonanie strony: KorniMedia
Szablon graficzny: Joomlage